Poznajcie Maksyma,
któremu czas upływa na podróżowaniu po kosmosie. Wiedzie
ustabilizowane i spokojne życie jak na taką profesję. Wydawałoby
się, że jest to fascynujące zajęcie. Jednak, nawet praca w Grupie
Otwartego Zwiadu może być nudna. Dużo już widział i wiele
przeżył, cóż nadzwyczajnego może się stać? Atak meteorytów?
Rutyna. Atak promienisty? Nuda. Awaria przy lądowaniu? No właśnie...
Wskutek niespodziewanej katastrofy kosmicznej nasz bohater rozbija
się na nieznanej mu planecie. Międzygalaktyczny kodeks zabrania
ingerencji w życie tubylców, jednak czy Maksym będzie go
przestrzegał?
Otóż nie. Aby wrócić
do domu musiałby skonstruować prymitywny nadajnik zeroprzestrzenny
ze spiralą emisyjną – to pozwoliłoby mu nawiazać kontakt z
Ziemią i sprowadzić pomoc. Dla Maksyma to bułka z masłem, jednak
nie wszystko idzie po jego myśli. Otoczenie w którym się znalazł,
jest co najmniej nieciekawe. Teren jest trudny, zanieczyszczony i
skażony przez promieniowanie. Gdy mężczyźnie udaje się w końcu
spotkać tubylców okazuje się, ze mówia w zupełnie nieznanym mu
języku. Mają dziwne zwyczaje i w ogóle zachowują się
podejrzanie. To samo o Mak Symie (bo tak go okrzyknięto) sądzą
tutejsi.
Z czasem nasz bohater
zadomawia się na tej dziwnej planecie, gdzie rządzą Nieznani
Ojcowie, ludność jest zmanipulowana, a humanizm i wolnośc to
pojęcia nieznane. Maksym obdarzony niezwykłą siłą,
wytrzymałością i inteligencją będzie starał się uświadamiać
ludziom w jakiej są sytuacji, jak to zmienić, będzie walczył w
ich obronie, wstąpi do armii, zakocha się... i będzie poddany
wielu próbom fizycznym jak i dylematom natury umysłowej. Czy uda mu
się zaprowadzić porządek na obcej planecie? Czy uda mu się
przekonać ludzi do demokracji? Czy przywróci im swobodę myślenia?
Trochę żałuję, że
książka trafiła w moje ręce dopiero teraz, że nie dane mi było
jej przeczytać w szeroko pojętej młodości. Dlaczego? Ponieważ
świat stwrzony przez braci Strugackich jest świetnie i szczegółowo
przedstawiony. Czytelnik momentalnie się do niego przenosi. Jeszcze
kilka lat wcześniej fabuła być może byłaby dla mnie porywająca
– dziś mogę powiedzieć tylko, że ksiażkę dobrze się czyta.
Oczywiście dostrzegam w niej teraz dużo więcej ukrytego przekazu i
zamaskowanej krytyki wobec apodyktycznego ustroju, niżby to miało
miejsce w latach powiedzmy gimnazjalnych. Jednak to nie to samo co
np.: Diuna (F.Herberta – recenzja w linku; wiem, wiem, że
niektórzy powiedzą, iż tych tytułów nie powinno się zestawiać,
że mają zupełnie inny przekaz etc., Trudno. Wolna twórczość
autora - czyli mnie, pozwala na takie zestawienia.) Niemniej jednak
„Przenicowany świat” to pozycja ciekawa i warta polecenia. W PRL
Arkadij i Borys Strugaccy nazywani byli „królami SF” - to wiele
mówi i obiecuje.
Na koniec powiem krótko:
sięgnę po inne książki tego duetu (a jest w czym wybierać!).
Podzielę się z Wami
jeszcze cytatem z książki, który nie traci na aktualności:
„Trudno było
uwierzyć, że gdzieś są czyste, wesołe miasta pełne dobrych,
mądrych ludzi, którzy sobie ufają; że nie ma tam rdzy,
obrzydliwych zapachów, radioaktywnosci, wulgarnych bydlecych pysków,
czarnych mundurów i przerażajacych legend pomieszanych z jeszcze
gorszą rzeczywistością.*”
*Wydawnictwo
Iskry 1971, str. 276
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz