Zapisane w kościach - Simon Beckett

Wydawnictwo Amber
Po ostatnich wydarzeniach doktor David Hunter na dobre porzucił rolę lekarza rodzinnego i powrócił do swojego zawodu. Do profesji, która fascynuje i pochłania go w stu procentach. Nasz bohater jest antropologiem sądowym, który „potrafi skłonić martwych do zwierzeń”. Tym razem Hunter będzie miał do przeanalizowania i zidentyfikowania spalone ciało, które odnaleziono na odległej, małej wysepce na Hebrydach. Do tej pory nawet nie zdawaliście sobie sprawy z tego, ile można wyczytać z ludzkich zwłok. Nie wiedzieliście, ale po lekturze książek Simona Becketta to się zmieni.

Katastrofa kolejowa pochłonęła wszystkie zastępy policyjne. Wszyscy uwijają się jak w ukropie. Jest mnóstwo rannych, jeszcze więcej poszkodowanych, zablokowane ulice, objazdy, a przede wszystkim ustalenie, czy był to tylko wypadek, czy zamach terrorystyczny. W tym całym zamieszaniu brakuje rąk do pracy. Zgłoszenie z Runy nie jest teraz priorytetem, ale ktoś tam musi pojechać. Dlatego też, zamiast wysłania zwykłego patrolu na wyspę, o pomoc poproszony został dr. Hunter. Wie, że nie powinien tam jechać chociażby ze względu na Jenny. Jednak impuls jest silniejszy, zgadza się na wyjazd. Nie zdaje sobie sprawy jakie pociągnie to za sobą konsekwencje – bo niby skąd ma to wiedzieć?

Cóż... książka napisana jest naprawdę zgrabnie. Trzyma w napięciu i jednocześnie je dawkuje. Sucho opisane procesy zachodzące w ludzkim ciele po śmierci, w tym wypadku po spaleniu przyprawiają o dreszcze, a jednocześnie są fascynujące. Atmosfera książki jest wręcz elektryzująca. Od pierwszych stron wczuwamy się w bohaterów, przeżywamy z nimi rozterki, śmiejemy się, rozwiązujemy problemy i boimy się... Tak boimy się coraz bardziej, bo Runa zostaje odcięta od świata zewnętrznego. Nie można się na nią dostać, ani z niej uciec, telefony nie działają, powoli wysiada prąd – a morderca nadal jest na wyspie i zabija.

Tak jak w pierwszej części przygód Huntera „Chemia śmierci”, tak samo w tej słusznie wytypowałam winnego. Jednak tym razem zakończenie i epilog rozłożyły mnie na łopatki! Finisz zmusza do sięgnięcia po następną w kolejności książkę – co zresztą już uczyniłam, bo od literatury Simona Becketta nie można się oderwać!

Gorąco polecam „Zapisane w kościach” nie mniej jednak, przez jakiś czas byłam trochę zawiedziona … Uwaga spoiler!! Oto znowu mamy małą, zamkniętą społeczność. Hunter podejmując się zadania narażony zostaje na masę niebezpieczeństw – wiadomo. Na horyzoncie pojawia się kobieta (niejedna), która będzie miała duży wpływ na wydarzenia. Mało tego - znowu mamy motyw, nie tyle przyjaciela, co bliskiego współpracownika doktora, który zdobywa jego zaufanie i szacunek, aż tu nagle... bazzinga! Koniec spamu.

Czytaj dalej »

Ofiara losu - Camilla Läckberg

Wydawnictwo Czarna Owca
W wypadku samochodowym ginie kobieta prowadząca pod wpływem alkoholu. Nie jest to sytuacja zaskakująca ani dziwna. Zdarza się to tak często, że można się z tym oswoić. Uwagę miejscowego policjanta – Patricka Hedstorma, przyciąga jednak fakt, iż kobieta ta miała wyjątkowo wysoką zawartość promili alkoholu we krwi. Na dodatek bliscy poszkodowanej zarzekają się, że nie brała ani kropelki wyskokowych napojów do ust. Trzeba wyjaśnić tę sprawę. Niedługo po tym wydarzeniu do miasteczka przybywają uczestnicy telewizyjnego programu, szytego na miarę Big Brothera. To miała być świetna promocja okolicy, ale czy na pewno?
Głupkowaty program telewizyjny przyniósł rozgłos, a jakże! Niestety czwartej władzy nie urzekła ani okolica, ani tutejsi mieszkańcy, nie były to też atrakcje turystyczne… Przyciągnęła ją śmierć jednej z głównych uczestniczek reality show. Bynajmniej nie zginęła ona śmiercią naturalną - było to brutalne morderstwo. Dla policjantów z komisariatu w Tanumshede  zapowiada się ciężka praca. Wszyscy są przemęczeni i sfrustrowani. Pomimo dołączenia do zespołu nowej policjantki Hanny, brakuje rąk do pracy. Presja ze strony mediów jest ogromna. Śledztwo w sprawie „wypadku” samochodowego zostało zepchnięte na dalszy plan, przez co Patrick ma wyrzuty sumienia. Na całe szczęście bierze się w garść. Dobra pamięć, zbieg okoliczności i dociekliwość doprowadza go do bardzo śmiałych wniosków. Czy i tym razem podoła i wyjaśni obie sprawy?
Stety-niestety Patrick nie ma tak łatwo, jak czytelnik tej części sagi napisanej przez Lackberg. O ile policjant musi główkować, sprawdzać, ciągle się zastanawiać i łączyć ze sobą czasami sprzeczne fakty, o tyle my czytelnicy mamy „z górki”. W „Ofierze losu” autorka podaje nam rozwiązanie na tacy.
Jest jeszcze wątek obyczajowy, który scala wszystko i pozwala nam wczuć się w losy bohaterów. A trochę się dzieje. Do zaplanowanego na Zielone Świątki ślubu Patricka i Ericki zostało 6 tygodni, a oni są na to kompletnie nieprzygotowani. Po traumatycznych zdarzeniach pod swoim dachem goszczą Annę i jej dwójkę dzieci. Erice jest naprawdę ciężko zajmować się trójką dzieci, martwić się o wpółżywą siostrę i toczyć batalię z przyszłą teściową, która koniecznie chce bardzo uczestniczyć w przygotowaniach do wesela. Przyszły mąż nie ułatwia jej niczego, jest kompletnie pochłonięty toczącymi się postępowaniami.
Ogólnie rzecz ujmując jestem rozczarowana. Co nie znaczy, że nie zabiorę się z chęcią za kolejne tomy. Oczywiście styl nie zmienił się nic a nic, dzięki czemu książkę, tak jak wszystkie dotychczasowe wręcz się pożera. Zabrakło jednak elementu zaskoczenia, a zbyt wiele było rutynowych zagrań autorki, że tak to nazwę. Już lepiej, żeby zrobiła z tego powieść obyczajową, niż kryminał. Zdecydowanie najsłabsza część cyklu. Jeśli czytacie książki Camilli ze względu na wątek kryminalny "Ofiarę losu" możecie sobie odpuścić. U mnie pozostawiła niesmak.

P.S.: W tej części cieszy większy niż zwykle udział Gosty i to chyba największy atut tej książki.

Książka bierze udział w wyzwaniu: Grunt to okładka.


Czytaj dalej »

Widma w mieście Breslau – Marek Krajewski

Wydawnictwo Znak
W międzywojennym Wrocławiu cały czas dochodzi do mniejszych bądź większych przestępstw. Niktogo to nie dziwi. Jednak ta sprawa jest zupełnie inna. Wymierzona i adresowana do Eberharda Mocka, który „ma przyznać się do błędu”. Tylko jakiego? On sam nie ma pojecia. I co mieli z tym wspólnego czterej nadzy mężczyźni w czapkach marynarskich? Podpowiedzią mają być ich symbolicznie wykłute oczy, powykręcane ciała oraz list. Na Mocka podziałało to jak czerwona płachta na byka. Drzemiący w nim pies gończy został spuszczony ze smyczy. Wyruszył na polowanie i nic go nie powstrzyma!

Główny bohater jest na początku swojej policyjnej kariery. Mieszka z ojcem, nie stroni od alkoholu i uciech cielesnych. Odpowiedzi na pytanie, do jakiego błędu ma się przyznać, młody Eberhard musi szukać w swojej burzliwej przeszłości. Problem w tym, że nic nie przychodzi mu do głowy, a czas ucieka...
Zabójstwo „czterech marynarzy” było niewątpliwie spektakularne. Miało spędzić sen z powiek nie tylko asystentowi kryminalnemu, ale również całemu miastu. Cel został osiągnięty. W całym Breslau nie mówi się o niczym innym. W wyciszeniu sprawy nie pomagają kolejne morderstwa i listy skierowane do trzydziestoparoletniego Mocka. A ten został już oddalony od śledztwa, po tym jak okazało się, że osoby, które przesłuchuje stają się kolejnymi ofiarami. Ktoś go śledzi. Zna każdy jego krok. Asystent kryminalny zaczyna martwic się nie tylko o siebie... Otóż poznał piękną fordanserkę i od razu wpadł w sidła romansu, na który nie powinien sobie pozwalać w takim momencie.

To moja pierwsza lektura Krajewskiego. I od razu nieźle trafiłam. „Widma w mieście Breslau” opowiadają bowiem o pierwszej (z tego co wiem) pod względem chronologicznym sprawie Mocka. Jak już wiecie z miejsca polubiłam tą postać. Ma w sobie to coś. Życiowy realizm, zmęczone spojrzenie, nie raz nie dwa przepity głos. Uporczywe dążenie do sprawiedliwości, które zrobi z niego „psa gończego”. Niecodzienne metody pomagające mu podczas przesłuchań świadków, które z czasem przerodzą się w tzw.: „imadło”. Pewną niefrasobliwość i urok. Jest to niewątpliwie postać wyjątkowa, o której chce się czytać. Eberhard Mock to nie jedyny powód, przez który od razu po skończonej lekturze zabrałam się za kolejny tytuł napisany przez tego autora.

Nie dziwi fakt, że Marek Krajewski został uhonorowany tytułem Ambasadora Wrocławia. Miasto zostało opisane tytaj z niesłychaną precyzją i dbałością o szczegóły. Czytelnik czuje się, jakby znajdował się na miejscu wydarzeń, ramię ramię z bohaterami. Przedstawiony obraz miasta dostarcza nam wręcz wizualnych wrażeń. Dzięki sugestywnym opisom zaglądamy w talerze arystokracji, setkę wódki zakąszamy śledzikiem w podrzędnej spelunie, brniemy przez zasyfiałe podwórka i spacerujemy przez strojnie zdobione salony bogaczy.

Książka jest dobra, polecam. Daję cztery paluchy*, za pomysł, za międzywojenny obraz Breslau i za Mocka.

Życzę Wam mrocznej lektury!

*Maksymalnie można dostać pięć paluchów – ale o tym już niebawem na blogu :)
Czytaj dalej »

Duet Mock&Popielski - czyli kilka słów o książkach Marka Krajewskiego

Rozpoczęłam już swój mały romans z literaturą Marka Krajewskiego, który swoimi książkami o międzywojennym Wrocławiu zyskał grono wiernych czytelników. W najbliższych tygodniach chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami po lekturze jego kryminałów. Czytałam nieco chaotycznie i niezbyt chronologicznie - myślę jednak, że to nie problem.

Pan Krajewski za swoje powieści otrzymał m.in.: Paszport Polityki, ale nie o autorze chciałabym tu opowiadać, tylko o jego twórczości, a szczególnie o cyklu z komisarzem Mockiem, dzięki któremu zrobiło się wokół niego głośno (więcej na temat autora znajdziecie na jego stronie www.marek-krajewski.pl).

W chwili obecnej na cały cykl składają się następujące pozycje:
                        
 

A teraz słów kilka o głównym bohaterze.

Postać Eberharda Mocka, mimo wielu wad, budzi w czytelniku sympatię. Ten, jak sam siebie określa „policyjny pies gończy” aby rozwiązać nietypowe zagadki, często sięga po niehonorowe rozwiązania. Mało tego - jest humorzastym i rozwiązłym alkoholikiem. Nie jest ani przystojny, ani miły. Skąd więc bierze się ta sympatia? Hmm, może dlatego, że jest skuteczny, przenikliwy i sprawiedliwy? A może dlatego, że sam nie miał i nie ma lekko w życiu? Każdy odpowie na to pytanie używając innych argumentów, jedno jest jednak pewne – barwna sylwetka komisarza zapada w pamięci.

Poznajemy go w wieku trzydziestu lat i będziemy śledzić jego losy aż do sześćdziesiątego roku życia. Przez cały ten czas Mock praktycznie się nie zmienia. Gdy już poznamy jego zachowania, zwyczaje i zamiłowania, dokumentnie zżyjemy się z tą postacią.

Między innymi dlatego nieco dziwnie czytało mi się inny cykl Krajewskiego, który opowiada o lwowskim odpowiedniku Eberharda – Edwardzie Popielskim. Postać równie interesująca, jak kolega z Breslau. Jego perypetie można śledzić na stronach następujących książek:



Tak, tak dobrze zauważyliście, że dwaj główni bohaterowie wspólnie poprowadzą sprawę Minotaura (spotkają sie później jeszcze nie raz).
Jest jeszcze trzeci przedstawiciel prawa wykreowany przez Marka Krajewskiego - tym razem na spółkę z Mariuszem Czubajem. To Jarosław Pater, zwariowany na punkcie poprawnej polszczyzny gdański komisarz po czterdziestce. Historie z jego udziałem znajdziemy w książkach:
  
Trzymajcie mnie za słowo i poganiajcie! 

*Okładki z Mrocznej Serii pochodzą ze strony autora (Wydawnictwo WAB), pozostałe ze strony znak.pl.
Czytaj dalej »

Albo Albo Tag

W blogosferze wielką popularnością cieszy się zabawa w tzw.: Tagi. Ja trafiłam na „Albo Albo Tag” na blogu Sylwucha i postanowiłam dołączyć do zabawy.
No to jedziemy!
someecards.com

1. Wolisz czytać tylko trylogie czy powieści jednotomowe?
Zdecydowanie trylogie i sagi! Przeglądajac moją biblioteczkę i książki przeczytane w ostatnim roku okazuje się, że powieści jednotomowe czytam sporadycznie...
Choruję na:  patrz obrazek.

2. Wolisz czytać tylko autorki czy tylko autorów?
To „tylko” w tym pytaniu jest bardzo zwodnicze. Hmm, jakbym miała wybierać „tylko” to z ciężkim sercem, ale postawiłabym na facetów. Nie wyobrażam sobie życia czytelniczego bez T. Pratchetta, R. Kapuścińskiego, H. Mankella, M. Wrońskiego, J. Nesbo i wielu, wielu innych. Z drugej strony jestem strasznie przywiązana do M. Wojciechowskiej czy A. Marininy – a to tylko początek góry lodowej. Ech... Na szczęście odpowiedź na to pytanie nie wpływa na moje przyszłe czytelnicze wybory.

3. Wolisz kupować tylko w empiku czy tylko na stronach internetowych?
A to jest źle zadane pytanie, bo empik tez prowadzi sprzedaż internetową:) Pomijając ten fakt, zdecydowanie większość książek kupuję na stronach internetowych. W internecie można znaleźc prawdziwe perełki, ale co ja tam będę Wam mówiła, sami dobrze wiecie. Nie mniej jednak często chodze po księgarniach – przegladam, dotykam, podczytuję.

4. Wolisz, żeby wszystkie książki zostały zekranizowane czy przekształcone w serial?
Od tylu filmów i seriali można byłoby dostać zawrotu głowy. Ja widziałabym to tak: seriale jeśli chodzi o książki wielotomowe, a film jeśli mówimy o opowieściach zawartych w jednej książce.

5. Wolisz czytać 5 stron dziennie czy 5 książek tygodniowo?
5 książek tygodniowo bez dwóch zdań! 5 stron dziennie to niepoważna cyfra jeśli ma się odnosić do stron przeczytanych przez miłośnika ksiązek. Jakby pytanie dotyczyło 50 – to co innego :)

6. Wolisz być profesjonalnym recenzentem czy dobrym autorem?
Nie spotkałam jeszcze blogera recenzenta, który nie chciałby napisać swojej książki. Ja tak samo, chciałabym być dobrym autorem. Jednak nie ma co „porywać się z motyką na słońce” - wybieram bycie profesjonalnym recenzentem.

7. Wolisz czytać 20 swoich ulubionych książek w kółko i w kółko czy czytać tylko nowe lektury?
Akurat z odpowiedzią na to pytanie nie mam żadnego problemu: czytałabym tylko nowe lektury.

8. Wolisz być bibliotekarką czy sprzedawczynią książek?
Bibliotekarką. Dlaczego? Ponieważ bibliotekarz ma kontakt zarówno z nowościami wydawniczymi (tak jak sprzedawca), jak i z książkami starymi, zapomnianymi, których nie znajdziemy w każdej księgarni (pomijam antykwariaty, bo tam z kolei trudno o nowości).

9. Wolisz czytać tylko ulubiony typ literatury czy wszystko poza ulubionym typem literatury?
Spoglądajac na półki wniosek nasuwa się jeden – tylko ulubiony typ literatury. 80% książek to kryminały, jakieś 8% fantastyka, kolejne 8% reportaże i literatura podróżnicza, a reszta to wszystko co mi wpadło w ręce.

10. Wolisz czytać tylko książki fizyczne czy tylko e-booki?
I znowu pytanie „tylko-tylko”... Wybrałabym czytanie książek papierowych, jednak odkrywam z każdym dniem możliwości jakie daje czytnik e-booków. I powiem, że szczerze polecam. Taki gadżet daje naprawdę dużo możliwości! Ale o tym innym razem :)

Dobrnęłam do końca. Yeah! A Wy jak byście odpowiedzieli na powyższe pytania? Czekam na odpowiedzi.

P.S.: Nie mam najmniejszego pojęcia kto wymyślił te pytania.
Czytaj dalej »

Chemia śmierci – Simon Beckett

Wydawnictwo Amber
W małym miasteczku, gdzie wszyscy są „stąd”, bardzo ciężko jest się odnaleźć, a co dopiero zostać na stałe. Rozpoczęcie nowego życia staje się tym trudniejsze, gdy usilnie chce się o czymś zapomnieć, wymazać z pamięci, nie wracać do przeszłości... David Hunter podjął decyzję o przeprowadzce, a raczej ucieczce z Londynu do Manham. Wysiadając na opustoszałej stacji, oddalonej o kilka kilometrów od celu swej podróży dokonał kroku, który definitywnie miał go odciąć od dotychczasowego życia. Nowy człowiek. Czysta karta. Tylko jak zostanie zapisana?

W miasteczku został zatrudnony jako lekarz rodzinny. Był szanowany, ale nie tak jak jego pracowdawca, później wspólnik i przyjaciel doktor Henry Maitland. Od chwili przyjazdu, był tym „nowym” i tak już miało pozostać. Szczerze mówiąc, nie bardzo go to obchodziło, bo dręczyły go jego własne demony. Przeprowadzka, zmiana profesji, izolacja od bodźców, które mogłby mu przypominac o przeszłości – nic nie pomogło. Jego myśli wciąż krążyły wokół osobistej tragedii. Ta rana nie zagoi się zbyt szybko, o ile w ogóle. Mimo wszystko starał się żyć normalnie.

Manham wydaje się być idealne, małe, spokojne... a jednak nie wszystko jest takie piękne. A już z pewnościa nie rozkładające się zwłoki znalezione przez dwójkę miejscowych chłopców. Hunter chociaż niechętnie i dokońca nie z własnej woli zostaje wplątany w śledztwo w sprawie morderstwa. Pierwszego, ale nie ostatniego...

Simon Beckett to dla mnie literackie odkrycie w ostatnim czasie (wiem, wiem późno się ocknęłam – ale jak mawia przysłowie „lepiej późno, niż wcale”)! Jestem zauroczona „Chemią śmierci”, co nie oznacza, że nie widzę w niej wad, ale po kolei. Akcja jest wartka i dobrze poprowadzona – to oczywiście na plus. Dialogi są zręczne i nie tworzą „zapchajdziury” - kolejny plus. To samo z opisami otaczającej rzeczywistości. Nie ma zbędnego wdawania się w szczegóły – no chyba, że dotyczą one zbrodni lub nakreślają nam myśli narratora. Postać doktora, a raczej atnropologa sądowego Davida Huntera – świetna, choć stereotypowa. Oto mężczyzna inteligentny, bystry, przystojny, którgo dotknęła straszna tragedia – znamy to prawda? Mimo tego, od razu przypadł mi do gustu. Dalej... Sam zamysł fabuły też nie jest nam obcy. Beckett, umieszczając akcje w małym, odosobnionym miasteczku w dodatku otoczonym lasami, bagnami i mokradłami bardzo ułatwił sobie życie.

Książkę czytało mi się naprawdę z przyjemnoscią, chociaż to słowo zestawione z morderstwami, rozlewem krwi i brutalnością może nie jest najlepsze. Czytało mi się dobrze. Od pierwszych stron historia przyciągnęła mnie jak magnes. „Chemia śmierci” to pozycja, której zadaniem nie jest umoralnianie, pozostawianie czytelnika z nurtujacymi przemyśleniami i sprzecznymi wrażeniami. To książka, która ma dostarczać rozrywki. I z tym poradziła sobie świetnie!
Skoro ta pozycja jest taka zwyczajna, dlaczego autora nazwałam odkryciem? Właśnie dlatego, że jego książka nie jest przerysowana, monotonna, nudna, w swoim gatunku nie jest wybitna, jest dobra i to wystarczy. Powiewem nowości jest dla mnie opis pracy antropologa, procesów zachodzących w ludzkim ciele po śmierci i to jak można je interpretować, jak wpływają one na prace policji. Sposób w jaki przedstawił to Beckett uświadamia nam, jak wiele zmarli mogą nam powiedzieć.
Z przyjemnoscią sięgnę po kolejne pozycje z serii z Davidem Hunterem.

I tak abstrachując od zawartości, opakowanie czyli okładka bardzo mi się spodobało. A już zwłaszcza te trzy muchy – skąd one się tam wzięły? Już po przeczytaniu pierwszej strony dostajemy odpowiedź.


Książka bierze udział w wyzwaniu: Grunt to okładka.


P.S.: Większość opini jakie przeczytałam o „Chemii śmierci” jest bardzo pozytywna. Zgadzam się z nimi w tej ocenie. Od połowy książki jednak domyślałam się kto mógł być mordercą – i nie pomyliłam się. Także nie mogę się zgodzić, że 'zakończenie było zaskakujace”. Fakt ten zupełnie nie odebrał mi radości czytania, wręcz przeciwnie - cieszyłam się jak dziecko, gdy moje przypuszczenia się potwierdziły.
Czytaj dalej »

Kamieniarz - Camilla Läckberg

Wydawnictwo Czarna Owca

Mezalianse znane są od początku istnienia ludzkości. Od tego samego czasu budzą kontrowersje i zawsze jest o nich głośno. To świetny temat do napisania romansu z jego wszystkimi wzlotami i upadkami oraz zawiłościami. Jednak nie spodziewajcie się tego zbyt wiele w trzeciej części sagi z Ericą Falck i Patrickiem Hedströmem na czele. Jest ofiara. Jest zbrodnia. Najwyższa pora złapać mordercę. Do dzieła!

Ericka nie ma łatwo, niedawno urodziła swoje pierwsze dziecko – córeczkę Maję. Jest zmęczona, ospała, zrezygnowana, w dodatku chociaż tego nie chce obwinia Patricka,  że nie potrafi jej pomagać, tylko ucieka do „dorosłego świata”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że cierpi na depresję poporodową. Do tego samego wniosku dochodzi Charlotte – nowa znajoma Ericki. To właśnie spotkania z nią - matką dwójki dzieci, małego Noela i siedmioletniej Sary – są jedyną odskocznią dla świeżo upieczonej mamy.

A Patrick, no cóż… Jest dumny, że został ojcem, ale kompletnie nie wie jak pomóc swojej partnerce. Rzuca się w wir pracy, a jest co robić… Gdy do komisariatu dociera zgłoszenie od miejscowego rybaka o topielcu, od razu jedzie na miejsce. A tam, doznaje kompletnego szoku. Można byłoby spodziewać się jakiegoś miejscowego pijaka, rybaka który wypłynął dawno temu i nigdy nie wrócił, aż do teraz, ale nie... dziecka. W dodatku Hedström od razu identyfikuje ciało. To Sara – córka Charlotte. Wszyscy są zdruzgotani. Jak mogło do tego dojść? Więcej pytań rodzi się podczas rutynowej sekcji, gdy na jaw wychodzi informacja, że i owszem dziewczynka się utopiła ale nie w słonej, tylko w słodkiej wodzie. To już nie jest przypadek. To morderstwo. Kto mógł zrobić coś takiego małemu dziecku?

W opisywanych historiach Läckberg celnie przedstawia problemy (nie tylko) Skandynawów. Depresje, głupotę, nietolerancję, przemoc w rodzinie, sąsiedzkie potyczki, niezrozumienie… Niekiedy pokazuje, jak można sobie z tym radzić, innym razem przedstawia konsekwencje takich zachowań – nie pozostaje jednak obojętna. Każdy bohater - czy to pierwszoplanowy, czy epizodyczny ma jakieś zmartwienie, zupełnie jak w prawdziwym życiu.

Znakiem rozpoznawczym autorki stało się opisywanie dwóch historii. Tutaj wydarzenia z przeszłości mają ogromny wpływ na teraźniejszość. Jest to ciekawy zabieg literacki. Pozwala nam spojrzeć na całość z różnych punktów widzenia. Jest również dobrym przerywnikiem, zmuszającym czytelnika do oderwania się od aktualnych wydarzeń i zaczerpnięcia wskazówek z zamierzchłych czasów. Tym razem możemy zapoznać się z historią prostego kamieniarza i dziewczyny z wyższych sfer, rozpoczynającą się w 1923 roku.

To już moja trzecia przygoda z książką napisaną przez Läckberg i z pewnością nie ostatnia. Niewinny romans z jej twórczością przerodził się w rutynowe spotkania - a to wszystko za sprawą przywiązania do bohaterów. Może jej książki nie są idealne, intrygi nie zawsze są kunsztownie zamaskowane, czasem jest więcej paplania niż akcji, a naiwność i głupota bohaterów niekiedy zwala z nóg. Ma się wrażenie, że każda kolejna książka jest jakby kopią poprzedniej z małymi zmianami. Pomimo powyższych wad, czuję się do serii tak przywiązana, że kryminały te wręcz pochłaniam. Tak jak dwa wcześniejsze, tak i ten przeczytajcie, zapoznajcie się z nim, sami oceńcie i dajcie koniecznie znać jak Wam się podobało!






Czytaj dalej »

Na wesoło


 



* Źródła obrazków: 1,2,3,4 www.someecards.com/, 5 www.paczaizm.pl

Czytaj dalej »

Przenicowany świat - Arkadij i Borys Strugaccy

Poznajcie Maksyma, któremu czas upływa na podróżowaniu po kosmosie. Wiedzie ustabilizowane i spokojne życie jak na taką profesję. Wydawałoby się, że jest to fascynujące zajęcie. Jednak, nawet praca w Grupie Otwartego Zwiadu może być nudna. Dużo już widział i wiele przeżył, cóż nadzwyczajnego może się stać? Atak meteorytów? Rutyna. Atak promienisty? Nuda. Awaria przy lądowaniu? No właśnie... Wskutek niespodziewanej katastrofy kosmicznej nasz bohater rozbija się na nieznanej mu planecie. Międzygalaktyczny kodeks zabrania ingerencji w życie tubylców, jednak czy Maksym będzie go przestrzegał?


Otóż nie. Aby wrócić do domu musiałby skonstruować prymitywny nadajnik zeroprzestrzenny ze spiralą emisyjną – to pozwoliłoby mu nawiazać kontakt z Ziemią i sprowadzić pomoc. Dla Maksyma to bułka z masłem, jednak nie wszystko idzie po jego myśli. Otoczenie w którym się znalazł, jest co najmniej nieciekawe. Teren jest trudny, zanieczyszczony i skażony przez promieniowanie. Gdy mężczyźnie udaje się w końcu spotkać tubylców okazuje się, ze mówia w zupełnie nieznanym mu języku. Mają dziwne zwyczaje i w ogóle zachowują się podejrzanie. To samo o Mak Symie (bo tak go okrzyknięto) sądzą tutejsi.

Z czasem nasz bohater zadomawia się na tej dziwnej planecie, gdzie rządzą Nieznani Ojcowie, ludność jest zmanipulowana, a humanizm i wolnośc to pojęcia nieznane. Maksym obdarzony niezwykłą siłą, wytrzymałością i inteligencją będzie starał się uświadamiać ludziom w jakiej są sytuacji, jak to zmienić, będzie walczył w ich obronie, wstąpi do armii, zakocha się... i będzie poddany wielu próbom fizycznym jak i dylematom natury umysłowej. Czy uda mu się zaprowadzić porządek na obcej planecie? Czy uda mu się przekonać ludzi do demokracji? Czy przywróci im swobodę myślenia?

Trochę żałuję, że książka trafiła w moje ręce dopiero teraz, że nie dane mi było jej przeczytać w szeroko pojętej młodości. Dlaczego? Ponieważ świat stwrzony przez braci Strugackich jest świetnie i szczegółowo przedstawiony. Czytelnik momentalnie się do niego przenosi. Jeszcze kilka lat wcześniej fabuła być może byłaby dla mnie porywająca – dziś mogę powiedzieć tylko, że ksiażkę dobrze się czyta. Oczywiście dostrzegam w niej teraz dużo więcej ukrytego przekazu i zamaskowanej krytyki wobec apodyktycznego ustroju, niżby to miało miejsce w latach powiedzmy gimnazjalnych. Jednak to nie to samo co np.: Diuna (F.Herberta – recenzja w linku; wiem, wiem, że niektórzy powiedzą, iż tych tytułów nie powinno się zestawiać, że mają zupełnie inny przekaz etc., Trudno. Wolna twórczość autora - czyli mnie, pozwala na takie zestawienia.) Niemniej jednak „Przenicowany świat” to pozycja ciekawa i warta polecenia. W PRL Arkadij i Borys Strugaccy nazywani byli „królami SF” - to wiele mówi i obiecuje.

Na koniec powiem krótko: sięgnę po inne książki tego duetu (a jest w czym wybierać!).

Podzielę się z Wami jeszcze cytatem z książki, który nie traci na aktualności:

Trudno było uwierzyć, że gdzieś są czyste, wesołe miasta pełne dobrych, mądrych ludzi, którzy sobie ufają; że nie ma tam rdzy, obrzydliwych zapachów, radioaktywnosci, wulgarnych bydlecych pysków, czarnych mundurów i przerażajacych legend pomieszanych z jeszcze gorszą rzeczywistością.*”

*Wydawnictwo Iskry 1971, str. 276



Czytaj dalej »

Kaznodzieja - Camilla Läckberg

http://www.czarnaowca.pl/files/elibri/1286731677.jpg
Wydawnictwo Czarna Owca
Jak okrutna jest otaczająca nas rzeczywistość przekonujemy się na każdym kroku. Przekonuje się o tym również mały chłopiec ze skandynawskiej wsi. Pomimo rodzicielskiego zakazu wymyka się z domu, aby spędzić czas na zabawie w Królewskim Wąwozie. Jedno jest pewne - już nigdy więcej tego nie zrobi i z pewnością będzie się słuchał rodziców. To, co tam zobaczył na zawsze wryło mu się w pamięć. Widok, na który się naraził, nigdy nie powinien ukazać się oczom dziecka. A jednak… W wąwozie znalazł nagie zwłoki młodej kobiety…

Rozpoczyna się śledztwo, w które pomimo urlopu angażuje się Patrick Hedströmpostać dobrze nam znana z pierwszej książki Läckberg. Kto mógł zrobić coś takiego? Czemu tak okrutnie i brutalnie potraktował tą kobietę? Zawiść? Zazdrość? Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy na miejscu zbrodni śledczy znajdują jeszcze dwa ciała. Mają identyczne obrażenia, kobiety zginęły w ten sam sposób. To już nie mógł być jednorazowy napad furii. Wyścig z czasem rozpoczyna się, gdy znika kolejna osoba – Jenny. Czas goni, poszlak jest niewiele, presja ogromna – czy uda się rozwiązać zagadkę?
Po raz kolejny wątek kryminalny łączy się z codziennością. Otóż Ericka, która jest w ciąży i powiedzmy sobie szczerze ma humory i dosyć wszystkiego, musi zmierzyć się z nagłą wizytą dalekiej rodziny. Wszystko ją irytuje i męczy. W dodatku nie ma Patricka… Śledzimy również rozterki młodszej siostry Ericki – Anny, która nie podejmuje zbyt rozsądnych decyzji, pogrążając siebie i dzieci. Tkwi w destrukcyjnym związku, z którego nie może się wyrwać. Ale czy chce? Jakie podejmie kroki? A co z resztą bohaterów?
Dobrze wyważona proporcja między dwoma gatunkami literackimi nie została zachwiana w „Kaznodziei. Lekturę czyta się jednym tchem. Biorąc do ręki ten kryminał lepiej jest wcześniej przygotować sobie dzbanek herbaty, koc i cos do pochrupania, bo jak raz się do niej zabierzemy trudno jest się oderwać. I w tym miejscu wielkie brawa dla tłumaczki Ingi Sawickiej, która w mistrzowski sposób potrafi stworzyć świetną atmosferę. Naprawdę, człowiek nie zdaje sobie sprawy, że to nie tylko kunszt literacki autora jest ważny. Dobry tłumacz to dla niego błogosławieństwo. Uważam, że pani Sawicka „robi robotę”.
Całość jest spójna, a zakończenie daje do myślenia. Mimo tego, że niekiedy domyślamy się, kto popełnił tak straszliwe zbrodnie, czytając siedzimy jak na szpilkach, czekając na kulminacyjny moment. A po przeczytaniu zdecydowanie chcemy więcej - przynajmniej ja, bo sagi jakie by nie były wciągają mnie absulutnie! Jak to dobrze, że Camilla Läckberg jest płodną autorką. Także do dzieła, przed nami jeszcze sześć pozycji! A jesienne wieczory zapowiadają się naprawdę długie…

Czytaj dalej »

Listopadowe czytajki

W miesiącu, który jak dla mnie najbardziej sprzyja czytaniu, mam zamiar sięgnąć po siedem tytułów. Jako, że aktualnie nie mam zbyt wielkich możliwości czytania książek w wersji tradycyjnej, większość z nich przeczytam w formie e-book.

Pierwszy w kolejności jest "Przenicowany świat" autorstwa braci Strugackich. Udało mi się zakupić pierwsze polskie wydanie  z 1971 (Warszawa, Iskry). Doczytałam się, że ta wersja jest nieco okrojona, dlatego też w przyszłości jeszcze raz sięgnę po ten tytuł w bardziej aktualnym wydaniu.

Następnie chciałabym zabrać się za "czteropak" brytyjskiego dziennikarza i pisarza - Simona Becketta. Książki jego autorstwa cieszą się sporą popularnością i są wysoko oceniane przez czytelników. Głównym bohaterem jest wybitny antropolog David Hunter, który towarzyszyć nam będzie podczas wszystkich lektur. Seria kryminałów składa się z  czterech pozycji (wszystkie wydane przez Wydawnictwo Amber -źródło okładek):

Chemia śmierci      http://www.wydawnictwoamber.pl/files/518067295/zapisane-w-kosciach_1092,w_379,wo_240,ho_380,_small.jpg      Szepty zmarłych      Wołanie grobu

Książki chciałabym zgłosić do wyzwania czytelniczego "Pod hasłem" - zobaczymy czy się wyrobię. 

W tak zwanym międzyczasie zaglądać będę do "Teatrzyku Zielona Gęś" - K. I. Gałczyńskiego (Wydawnictwo Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, Warszawa 1987). Niektóre z przedstawień potrafią rozbawić mnie do łez. Już się cieszę na spotkanie z Gżegżółką, Piekielnym Piotrusiem, Hermenegildą i Osiołkiem Porfirionem! (Z boku przedstawiam Wam najkrótsze znane mi na świecie przedstawienie.)

Ostatnią listopadową pozycją, jeśli starczy mi sił i czasu będą "Rzeki Hadesu" Marka Krajewskiego. To czwarta część cyklu z Edwardem Popielskim, którego los rzuca z Lwowa do Wrocławia. Tym razem od rozwiazania sprawy zależy życie zarówno jego jak i jego kuzynki Leokadii. W Breslau spotka się dwóch (legendarnych już) śledczych wykreowanych przez Krajewskiego: Popielski i Mock, jak dla mnie świetny duet.

A po jakie tytuły Wy sięgniecie? 




Czytaj dalej »

Księżniczka z lodu - Camilla Läckberg


Księżniczka z lodu

Wyobraźcie sobie, małe, malownicze miasteczko leżące na  zachodnim wybrzeżu Szwecji, niedaleko Göteborga. Gdzie każdy zna każdego. Zimą spokojne, jakby opustoszałe - latem zamienia się w raj dla turystów. Ludzie wiodą tu normalne, ustabilizowane życie z wszystkimi jego problemami i radościami. Tutaj nie dzieje się nic nadzwyczajnego ani wymagającego szczególnej uwagi. Taka właśnie jest Fjällbacka, gdzie najbardziej sensacyjnymi wiadomościami zazwyczaj są te „kto z kim i dlaczego?”. Dlatego też wszystkimi wstrząsa wiadomość o śmierci Alexandry Wijkner. Jednak po kolei…

Eilert Berg jest nieco zmęczony życiem. Chociaż nie tyle samym życiem co swoją żoną… bo przecież ileż można znosić jej ciągłe marudzenie. Korzystał z każdej okazji żeby wyjść z domu, a gdy przy tym udało mu się coś zarobić, to tym lepiej. Dlatego tak się ucieszył, gdy mógł zająć się pięknym domem w swojej okolicy. Pewnego dnia, podczas rutynowej wizyty dokonuje w tym domu makabrycznego odkrycia. Roztrzęsiony i niepotrafiący poradzić sobie z sytuacją wybiega w poszukiwaniu ratunku. Z pomocą przychodzi mu przechodząca ulicą przypadkowa kobieta. Jest nią trzydziestopięcioletnia Ericka Falck, którą do rodzinnego miasteczka ściągnęła śmierć rodziców.

W tak małej miejscowości poczta pantoflowa działa naprawdę bardzo szybko. Już w ciągu kilku dni miasteczko aż huczy od plotek o śmierci bogatej i pięknej Alexandry Wijkner. Podobno popełniła samobójstwo. Podobno znaleziono ją w wannie wypełnionej zamarzniętą wodą pomieszaną z krwią. Podobno… Z początku wszystko wskazuje na dobrowolne odebranie sobie życia przez kobietę. Jednak po dokładniejszych oględzinach okazuje się, że ofiara nie mogła samodzielnie zadać sobie takich cięć na nadgarstkach.  Policyjne śledztwo rusza pełną parą. Do akcji wkracza komisarz Bertill Mellberg – zapatrzony w siebie, leniwy i generalnie niekompetentny człowiek, który w rozwiązaniu tej sprawy widzi już swój awans. Sprawą mocno zainteresowana jest również Ericka, która w dzieciństwie bardzo przyjaźniła się z Alexandrą. Wszyscy zainteresowani, choć kierowani różnymi pobudkami mają nadzieję na szybkie wyjaśnienie sprawy. Ale czy się uda…?

Szwedzka autorka, w odróżnieniu od swoich skandynawskich kolegów potrafi – pomimo przerażającej zbrodni, codziennych tragedii, które nękają bohaterów  - stworzyć ciepłą atmosferę. Myślę, że to w dużej mierze dzięki postaciom, które wykreowała. Jedna z głównych bohaterek Ericka Falck, swoim poczuciem humoru i „babskimi” problemami przypomina mi Bridget Jones. Zajmuje się pisaniem biografii cenionych, szwedzkich pisarek. Jednocześnie zmaga się z dodatkowymi kilogramami, sytuacją po śmierci rodziców oraz rozterkami miłosnymi. Tak samo jak ją z miejsca polubimy Patricka Hedströma. Tutejszy policjant ma za sobą nieudane małżeństwo. Nieco przytłacza go rutynowa codzienność, aż tu nagle na horyzoncie pojawia się Ericka, a on po tylu latach jakie minęły odkąd chodzili razem do szkoły, uświadamia sobie, że nadal się w niej durzy. Z biegiem akcji poznajemy również kolegów i koleżanki Patricka z komisariatu: sekretarkę Annikę, najlepszego kolegę Martina i dwóch starszych policjantów Gostę i Ernsta.

To właśnie dzięki umiejętnemu przedstawieniu postaci i czasem banalnych, ale ludzkich dialogach zrodziła się ta dobra atmosfera.  Przemieszanie kryminału z powieścią obyczajową było strzałem w dziesiątkę - autorka znalazła ogromną rzeszę fanów.  Tutaj zbrodnia, rozwiązanie zagadki, podążanie za mordercą jest równie ważne jak śledzenie  romansu Patricka i Ericki, a to przecież jest jeszcze wątek młodszej siostry Falck, Anny, która znajduje się w nieciekawym związku małżeńskim, a to i tak nie wszystko. Autorka opisała rzeczywistość mieszając ją z fikcją literacką z takimi szczegółami, w tak życiowy sposób tak, że chcemy… nie, nie! Musimy się dowiedzieć co prywatnie słychać u bohaterów. Z niecierpliwością czekamy jak to się wszystko rozwinie i zakończy i nie mówię tu o kryminalnym wątku. Dzięki temu książkę - jak to się mówi – wręcz „połykamy”.  Taaak, tylko sama zagadka jest dość przewidywalna, a sposób postępowania bohaterów jeśli chodzi o kwestię jej rozwiązania zbyt... intuicyjny.

Nasuwa się pytanie czy to wszytsko nie jest zbyt pretensjonalne jak na kryminał napisany przez "królową skandynawskiego kryminału"?

"Księżniczka z lodu" nie powaliła mnie na kolana, nie zaparła dechu w piersiach. Muszę przemyśleć i zacząć korzystać z jakiejś skali ocen książek, ta pozycja znalazłaby sie gdzieś w jej połowie. Oczywiscie przeczytam kolejne części, bo uwielbiam sagi, naprawdę polubiłam wykreowane przez Läckberg postaci i dam Wam znać, czy autorka czymś mnie zaskoczyła.
Czytaj dalej »
Copyright © 2014 LoliLola , Blogger