Festung Breslau - Marek Krajewski

Wydawnictwo Znak
Tym razem spotykamy Eberharda Mocka we wrześniu 1945. Trochę czasu minęło od ostatniego spotkania. Komisarz się ustatkował. Nie mieszka już w małej klitce, którą dzielił z ojcem, tylko w dużym mieszkaniu wraz z żoną. W sumie nic dziwnego, jest już po sześćdziesiątce. Sytuacja w Breslau nie jest stabilna, z nieba sypią się bomby, domy drżą w posadach. Jego małżonka nalega na szybki wyjazd. Przecież mają znajomości i środki, na co czekać? I być może Eberhard dałby się przekonać, gdyby nie morderstwo młodej dziewczyny, które nie daje mu spokoju. Wystarczająco dobrze znamy Mocka by wiedzieć, że zanim wyjedzie musi rozwiązać tą sprawę. A to może potrwać...

Powiedzmy sobie szczerze - w tym wieku człowiek nie powinien narażać się na takie niebezpieczeństwa. A jednak, Mock brnie w sprawę coraz dalej, popychany naprzód swoją legendarną już chęcią wymierzenia sprawiedliwości. Jednocześnie oddala się coraz bardziej, zarówno mentalnie jak i fizycznie, od swojej żony. Dosyć szybko udaje się ustalić tożsamość ofiary – jest nią siostrzenica hrabiny von Mogmitz, ale kim byli oprawcy? Ustalenie ich danych jest trudniejsze niż w normalnych czasach, nie zapominajmy, ze właśnie trwa oblężenie miasta! Podstarzały ekspolicjant, na każdym kroku zdaje obie sprawę ze swojej nie najlepszej już kondycji. Mimo tego, odstraszającego wyglądu oraz emerytury wierzy w niego piękna hrabina. A Mock ma słabość do ładnych kobiet w potrzebie...

Cóż mogę rzec... Wszystko w tej książce jest przerysowane. Nawet Mock – zawsze miał tendencje do nadmiernego analizowania sytuacji, rozmyślania, ale nie do marudzenia i użalania się nad sobą. I ten jego pociąg do wymierzania sprawiedliwości... Owszem, w innych książkach Krajewskiego był w tym jakiś umiar, a w tej wszystko się na tym opiera, zupełnie niesłusznie. Przez to nasz bohater ma klapki na oczach i nie widzi jak się go wykorzystuje – a to jest do niego niepodobne. A zakończenie? Dla mnie to była jakaś kpnia! Skąd tam, w tym czasie, to – pytam się? Wydaje mi się, że autor miał w tym przypadku zbyt bujną wyobraźnię, niestety.

Nie będę się już dłużej rozwodzić. „Festung Breslau” zupełnie nie przypadł mi do gustu i uważam, że nie warto tracić czasu na jego lekturę. Jest wiele innych, ciekawszych tytułów - chociażby pana Krajewskiego, który tutaj moim zdaniem miał spadek formy.

Daję dwa paluchy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 LoliLola , Blogger