Wydawnictwo Fabryka Słów |
Kraina w której rzeczywistość przeplata się z magią.
Nadszedł czas, aby znane nam do tej pory słowiańskie mity, legendy i podania
poznać na nowo. Aby nimfy, strzygi, diabliki i inne leśne licha na dobre
zagościły w Waszej wyobraźni. „Strzygonia. Dziedzictwo krwi” to lektura, w
której Nyjan z Lednicy zasieje ziarno tajemniczości, a Mora zbierze krwawe
żniwa. Zapraszam do lektury.
Gdy mamy do czynienia z postaciami, historią oraz
światem, z którym spotkaliśmy się już wcześniej w lekturach szkolnych, ciężko
jest zanurzyć się w to wszystko na nowo. Strzygonia opisuje bowiem znane nam
fakty i wydarzenia w inny, zaskakujący często sposób. Zaprasza nas do świata
burzącego nasze postrzeganie historii i postaci z którymi znamy się od dawna.
Przez sporą część tomu miałam z tym problem. Zastanawiałam się, po co autor
przez połowę książki tak bardzo wdaje się w szczegóły zamiast rozwijać akcję?
Jednak zanim się spostrzegłam, po uszy zanurzyłam się w krainie, gdzie książęta
prowadzą wojnę o tron, a okrutna Balladyna knuje kolejne intrygi aby wznieść
się na szczyt.
Całokształt
tworzy zbiór opowiadań, połączonych postaciami. Niekiedy podania te opisują to
samo wydarzenie widziane oczami innego bohatera, innym razem tworzą
chronologiczny ciąg. Bynajmniej nie przeszkadza to w czytaniu, wręcz przeciwnie
- wzbudza ciekawość, czy aby wszystko układa się w logiczną całość. Dialogi
prowadzone są w języku polskim, stylizowanym na czasy Popiela. A tak na
marginesie - legendarnego władcy Polan wcale nie zjadły myszy.
Można rzec,
że każda postać w Strzygoni jest tak samo istotna, jednak bohaterem łączącym
wszystkie watki jest młody Nyjan z Lednicy. Całe życie chłopaka miało być
poświecone Nyi – o czym świadczyło jego imię nadane mu przez ojca – Barwina,
potężnego kapłana. Wszak zwykle nic nie dzieje się tak, jak to jest
zaplanowane. Los bywa okrutny. Nyjan, który przez cały czas był poniżany, bity,
wyzywany i niechciany, musi uciekać. Uciekać przed oprawcami, ludźmi,
zwierzętami i leśnymi stworzeniami. Czuwa nad nim i nie pozwala mu zginąć jego
opiekunka Strzyga. To ona przekazała mu bowiem dar, który stał się jego
przekleństwem.
I tak Nyjan,
wędrując po słowiańskiej krainie, raz po raz spotyka na swojej drodze
nietuzinkowych ludzi. Raz będzie to Ulryk von Kostryn, wojownik ogarnięty
miłością do Balladyny, innym razem stanie twarzą w twarz z Goplaną, panią
jeziora. I choć mało jest radosnych chwil w życiu Nyjana, zdarzają się -
chociaż rzadko - momenty w których czuje się szczęśliwy. I tak na przykład -
gdy poznaje płomiennowłosą dziewkę, na którą wołają Płonka, lub gdy opieką
otacza go Jeszka, wiejska baba. Żadne z tych spotkań nie ma dobrego
zakończenia…
Więcej historii
zdradzać Wam nie będę. Naprawdę warto sięgnąć po tę książkę. Strona po stronie
budować świat z legend i mitów. Przeżywać z bohaterami ich przygody. I choć
początki, jak wiadomo mogą okazać się trudne, teraz z niecierpliwością czekam
na drugi tom Strzygoni. Premiera pierwszej części odbyła się 28 września 2012 roku, w sam raz aby poświęcić długie,
jesienne wieczory na lekturę. A
zamiast herbaty sięgnąć po czarkę ciepłego, pitnego miodu...
Ta recenzja ukazała się również na portalu studenckim www.polibuda.info oraz na oficjalnej stronie autora www.mrugowski.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz